kulturystyka

kulturystyka

Doping tak czy nie?

- Może to zabrzmi niekonwencjonalnie w ustach fizjologa - mówi prof. Jan Chmura - ale muszę powiedzieć, że szlachetne idee twórcy ruchu olimpijskiego Pierre'a de Coubertaina przeszły już do historii. Szlachetna formuła bicia rekordów pomału, na oczach całego świata, wyczerpała się.
Dzisiejszy sport - to heroiczna walka o rekordy świata, rekordy olimpijskie. Za wszelką cenę, kosztem zdrowia, a nawet życia, bo gra toczy się o gigantyczne pieniądze. Dlatego na świecie jest coraz więcej zwolenników zniesienia zakazu stosowania środków dopingujących. Taka decyzja spowodowałaby, że sportowcy byliby pod pełną kontrolą ekspertów i naukowców, co podniosłoby ich bezpieczeństwo i nie dochodziłoby do nagłych zgonów podczas zawodów czy treningów.

Na igrzyskach wszyscy mieliby wyrównane szanse, a kibice przestaliby być wreszcie oszukiwani. Niestety granice ludzkich możliwości zostały praktycznie osiągnięte i trudno sobie wyobrazić nowe rekordy świata bez wspomagania farmakologicznego, zarówno tego dozwolonego, jak i niedozwolonego. W Polsce u dwóch procent sportowców wykrywa się zażywanie środków dopingujących. To wynik zbliżony do średniej światowej. Jednak tajemnicą poliszynela jest, że owe niedozwolone środki regularnie zażywa co najmniej 10 razy więcej sportowców. Nawet niepełnosprawni!

- O stosowaniu niedozwolonego wspomagania świadczą chociażby przykłady Marion Jones, Tima Montgomery czy Justina Gatlina. A wynik osiągnięty przez Ingę Abitową z rosyjskiej Samary na ostatnich mistrzostwach Europy w biegu na 10000 m - 30:31,42? Złoto zdobyła świetnym wynikiem biegaczka, która przed rokiem w rankingu światowym była na 84. miejscu! Okazało się potem, że nowa mistrzyni Starego Kontynentu miała wyraźnie podwyższony poziom hematokrytu.

Czy środki dopingujące są w pełni wykrywalne?

Niestety nie. Nawet znane preparaty przechodzące przez sito antydopingowych testów, mogą być wykryte dopiero kilka dni po ich zastosowaniu. Szef laboratorium olimpijskiego w Los Angeles Don Caltin stwierdził wręcz: "Nie mam wątpliwości, że część ostatnich rekordów była wynikiem niewykrytego dopingu". Współczesne metody kontroli dopingu nie wykrywają wszystkich zażywanych środków przez sportowców, zwłaszcza tych najnowszych. Nad tym, aby tak było pracują wielkie koncerny farmakologiczne. Bo dziś niewykrywalny środek, jest, owszem, wykrywalny jutro, ale problem polega na tym, że jutro... pojawią się na rynku już nowe odmiany sterydów niewykrywalnych przez laboratoria. Walka ze współczesnym dopingiem przypomina więc zabawę w kotka i myszkę.

Lance Armstrong uzasadniał anomalia organizmu reakcją na długi proces leczenia raka. Floyd Landis tłumaczył się, że jego organizm w naturalny sposób produkuje niedozwolone ilości zabronionych środków.

Nieprzypadkowo ich sprawy prowadzą najlepsze i najdroższe kancelarie świata. To linia obrony mecenasów, którzy znaleźli furtkę, by ich klienci byli czyści i zawsze poza wszelkimi zarzutami.
Ale przypadek Justyny Kowalczyk, która w rewelacyjny sposób zregenerowała się i zdobyła medal w dwa dni po tym, jak omdlona padła na trasie biegu mówi, że wszystko jest możliwe.

To była fenomenalna reakcja organizmu. Byłem zdumiony widząc ją, po skrajnym wyczerpaniu, w medalowej dyspozycji.

Czy stosowanie w sporcie sztucznej krwi jest dopingiem nowej generacji?

Można tak powiedzieć, chociaż przetaczanie naturalnej krwi u sportowców jest od dawna znane. Sztuczna krew przenosi tlen trzykrotnie skuteczniej niż krew naturalna. Zwiększa przy tym wytrzymałość zawodnika. Środek działa błyskawicznie nawet po wstrzyknięciu niewielkiej ilości. Trzeba jednakże dobitnie podkreślić, że sztuczna krew (oxyglobin) przeznaczona jest dla zwierząt, a nie sportowców. Badania nad wypływem tego preparatu na człowieka nie zostały jeszcze zakończone, a już używa się go nagminnie w sporcie wyczynowym

Źródło: [www.sport.wp.pl]

Konto usunięte
za artykuł :) ale i tak czytałem to juz wczesniej..
5 grudnia 2009
więcej komentarzy (-4)