Ochroniarzy było trzech, paskudne ryje, lepiej przy nich światła nie zapalać.
Kto chory na serce, czy cisnienie mu skacze, to moze jebutnąć w sekunde jedną.
Tak czy siak, nie zastanawiając się nad sensem posiadania przez psa, trójki wielkich, groźnych bandziorów, odzianych w czarne garniaki i czarne okulary, spiąłem pośladki w nerwach.
Serio, jak na nich patrzyłem, same na usta cisły się słowa piosenki
"(...)Zajadą czarną Wołgą,
będą z nutrii mieć czapy,
będą złote mieć zęby,
będą brudne mieć łapy,
i gdy łamać zaczną,
nie za szybko, powoli,
zbyt szybko nie wolno,
bo za mało zaboli(...)"
Tylko czemu myśle, że mam przesrane?
Co to w ogole za pies do ku%^y nędzy!?
Te zioła z Holandii, po ogromnym high'u, mają jeden mankament.
Gdy już koniec "filmu" się zapowiada, holenderski sort, włacza w mojej bani funkcję
"Przywracanie systemu".
Przywrócony do stanu używalności, rozglądam się zawsze w jakiej jestem sytuacji, i w tym przypadku patrząc na pieprzone NLO, którego kapitanem jest pies, do tego taki mini.
Te wersje dla pedałów.
I za swoich murzynów, robi mu trzech gigantów o zdecydowanie słowiańskiej twardej urodzie, to znaczy, że coś po zjaraniu nie pykło.
Teraz tak samo, jak win po przywracaniu systemu, patrze na tą groteske i coś mi niby świata, ale to tylko skrót bez katalogu docelowego.
Tak czy siak, pies-szef-mini stanął przede mną, i zaszczekał groźnie.
I, nie uwierzycie, ale jeden z drabów, wychylił się w moją stronę i zaćwiergolił radośnie, głosem w którym dało się słyszeć echo jego wcześniejszych ofiar:
- Zdrastwuj Cie towarzyszu.
My swoje chłopy, wpierw pytamy, później bijemy, pytamy śię Ciebie, dziwna istoto.
Co Ty kda se kamradzie wymyślasz tam w tej dyńce?
Ze jak na międzygalaktycznej, palec wystawisz przez lufcik, do nieznanego statku, to się nikt nie zatrzyma i Ci ich nie poupie34#5a?
Zaczeło w głowie świtać...
Się upiję i upalę, to groźny człowiek się robię...
Choćby jedna zaczepka, najmniejsza!
I jak w automacie, wystawiam środkowy palec prawej ręki,
jeżeli gostek sobie zasłużył, to odrazu go z obu rąk częstuję,
i zależnie od stanu mego upojenia, z miną człowieka o pewnych ubytkach intelektualnych, w dodatku
nie potrafiącym kontrolować mimiki twarzy przez dłużej niż 12 sekund, (znaczy, że traktuje typa z palucha, w dodatku solidną mieszankę słowną mu doprawie, chyba że, mówienie już też nie bardzo mi wychodzi, a na twarzy mam uśmiech, gniew, strach, zamyślenie i szyderstwi),
rzucam wyzwanie całemu światu.
No ale "miedzygalaktyczna"?
Ja pier...
Znowu pewno do Stworzyciela, palce wystawiałęm i wylewałem gorzkie słowa żalu,
w których jedynie wulgaryzmy dało się rozpoznać...
I patrz Go cholere...
Trzech abs'ow którzy po wyglądzie, zupełnie na poważnie przekonali mnie, bez słów, do tego, że jeden wciągnie mnie nosem, drugi przeżuje, a trzeci wypluje, by na sam koniec, pies
(cholera, nie wiem co to za rasa, wichita, yurgery, ki licho...Wyobraź sobię, że oglądasz jakąś telewizje muzyczną, a tam news o Eltonie Johnie, sam news bezsensowny, że ze swoim homoseksualnym mężem od wielu lat, Homoseksualny od wielu lat Elton, mówi, że nie adoptują tuzina afrykańskich sierot, bo
"Ja i Roy, kochamy dzieci, uwielbiamy je, i bardzo cieszyliśmy się myślą, o tym, że ktoś zaufa nam, i da nam wychowywać tuzin małych, biednych sierotek, jednak powstały pewne komplikacje.
Otóż ja i Roy, nienawidzimy hałasu, a taka pokaźna gromadka, robi go więcej, niż fani na moich koncertach, zdecydowaliśmy, że póki dzieci nie będą cichsze, zaadoptujemy tego o to maleńkiego pieska"
I wtedy elton, poprawia pokaźne i świecące nakrycie głowy, i rozchyla poły białego mieniącego się jak brokat, o-płaszcza z piórkami, wyciąga z głebin ogromną mieniącą sie jak o-płaszcz, damską torebke, na guzik, nie na zamek błyskawiczny, i otwiera guziczek wyciągając ręce radośnie w strone kamery, a tam ta mała, przypominająca bardziej włochatego szczura, niż dorosłego psa, karykatura psa, szczeka jak nakręcony pajacyk i wierci się po torbie, bo taki mały łepek nie ogarnia sytuacji.
Zbliżenie na Eltona, na twarzy ma promieniujący transseksualny uśmiech, a Jego perełkowe, jaśniuteńkie ząbki, rażą Cie po oczach, a w uszach słyszysz delikatne jak piórko słowa:
"Zachowaliśmy nasze szczęsci, Roy i ja, jednak nie mogę tak po prostu zostawić te biedne maluchy.
Dlatego napisałem dla nich tę piekny, melancholijny utwór"
I słyszysz, pierwsze akordy na fortepianie, czujesz jak mieśnie szczeki się zaciskają, i panicznie wciskasz, jakikolwiek przycisk na pilocie, byleby "to" przestało grać.
Wracając jednak do przyczyn rozmyślań, patrzę na psa, herszta mocarnych karków, i mimowolnie,
na sam widok tej genetycznej karykatury czegokolwiek, bo psa napewno nie, krzywie lekko usta w obrzydzeniu....
Mały zasrany psi syn, może ma mózg wielkości piłeczki pingpongowej, ale na moje nieszczeście,
zdążył zapełnić go takimi danymi, że bezbłędnie rozpoznał to, czego ja nie pomyślałem ukryć nawet...
Cholera, no co za paskuda genetyczna, tak czy siak, ułamek sekund, a ja znowu zmuszony do uruchamiania usług windowsa w swej głowie, po szybkim ruchu ramieniem jednego z drabów, wciskam start -> uśpij...
Cóź, tym razem, przywracanie systemu będzie bardziej boleśniejsze niż po moim melanżu, jednak mam nadzieję, że władze miasta Fotki, miasta w którym ta abusrdalna historia się wydażyła, nie odmówią mi psa-przewodnika w ramach tego...tego niesmacznego wydarzenia..
log off
Taka to właśnie rasa szefa-psa z kosmosu była.